Toskania 2019
Moderator: Moderator
-
- dobry jak...
- Posty: 815
- Wiek: 43
- Rejestracja: środa, 14 września 2016, 13:40
- Skąd jesteś: Hrubieszów
- Silnik: 2.5 CRDi (140KM)
- Skrzynia: M/T
- Napęd: 4 WD
- Rok: 2004
- Kolor: Hmmm
- Inny Samochód: Star 266
- Has thanked: 32 times
- Been thanked: 26 times
- Kontaktowanie:
Re: Toskania 2019
Zajechałeś na GP Austrii? Niepotrzebnie - już Ci mówię - Kubica ostatni!
"Zdania są jak dupa - podzielone"
Harry Callahan - Brudny Harry
Harry Callahan - Brudny Harry
-
- coś umiem
- Posty: 749
- Rejestracja: sobota, 9 marca 2019, 13:54
- Silnik: 3.3 V6 (248)LPG
- Skrzynia: Automatyczna
- Napęd: 4 WD AUTO
- Rok: 2008
- Kolor: Złoty/beżowy
- Przebieg (km.): 200000
- Has thanked: 68 times
- Been thanked: 18 times
- Kontaktowanie:
Re: Toskania 2019
Rudi, dzięki za info. W drodze powrotnej przed granicą z Austrią chwilę oglądałem w restauracji na obiedzie i widziałem, że nie jest dobrze. Udało się szczęśliwie wrócić do domu. Dokładna relacja z wyprawy wkrótce.
Sorento to nie samochód, to sposób na nudę
- Whiteehead
- MODERATOR
- Posty: 305
- Wiek: 32
- Rejestracja: niedziela, 29 lipca 2018, 09:41
- Skąd jesteś: Bydgoszcz
- Wersja Kia Sorento: Kia Sorento III
- Silnik: 2.0 CRDI (185KM) Sorento3
- Skrzynia: A/T
- Napęd: AWD
- Rok: 2018
- Kolor: Biała perla
- Przebieg (km.): 44000
- Inny Samochód: Ceed
- Has thanked: 4 times
- Been thanked: 18 times
- Kontaktowanie:
- Marek
- ASSISTANCE
- Posty: 11399
- Rejestracja: sobota, 19 października 2013, 11:04
- Skąd jesteś: Warszawa-Rakowiec
- Wersja Kia Sorento: Kia Sorento I
- Silnik: 2.5 CRDi (140KM)
- Skrzynia: A/T-TIPTRONIC
- Napęd: 4 WD AUTO
- Rok: 2005
- Kolor: czarny
- Przebieg (km.): 268000
- Has thanked: 256 times
- Been thanked: 354 times
- Kontaktowanie:
Re: Toskania 2019
Przecież piałeś że wszystkiemu są winne muchy . Jest taka żeglarska szanta , ale nie dla dzieci ; Per ...... muchy i komary jeb ...... To znaczy że potrafią być dokuczliwe
- Mucha
- Off-Road
- Posty: 2089
- Wiek: 35
- Rejestracja: środa, 19 grudnia 2018, 22:25
- Skąd jesteś: Raszyn
- Wersja Kia Sorento: Kia Sorento I
- Silnik: 2.5 CRDi (140KM)
- Skrzynia: A/T-TIPTRONIC
- Napęd: 4 WD
- Rok: 2003
- Kolor: Czarny
- Przebieg (km.): 228000
- Has thanked: 62 times
- Been thanked: 105 times
- Kontaktowanie:
Re: Toskania 2019
Wszystko moja wina pewnie!
265/75/16 et 25
Lift 6 cali
Dzik Dzik Dzik
Jedyny taki w Polsce dzik po Koksie
Lift 6 cali
Dzik Dzik Dzik
Jedyny taki w Polsce dzik po Koksie
-
- coś umiem
- Posty: 749
- Rejestracja: sobota, 9 marca 2019, 13:54
- Silnik: 3.3 V6 (248)LPG
- Skrzynia: Automatyczna
- Napęd: 4 WD AUTO
- Rok: 2008
- Kolor: Złoty/beżowy
- Przebieg (km.): 200000
- Has thanked: 68 times
- Been thanked: 18 times
- Kontaktowanie:
Re: Toskania 2019
Podsumowanie wyjazdu. Cz. 1.
Pierwszego dnia wyjazd o 22.00 w kierunku Wenecji. Jazda mimo braku klimy znośna, bo w nocy temperatura przyzwoita a nawet deszczyk pokropił. Drogi w miarę luźne więc i podróż przyjemna gdyby nie fotoradar za Czestochową. Pisząc ten tekst jestem w fazie oczekiwania na mam nadzieję, ostatnie zdjęcie z wakacji. Później dotankowanie przed granicą z Czechami i rura przez terytorium "pepiczków". Po drodze jakiś skromny postój na rozprostowanie kości by chwilę dłużej odpocząć i zatankować w Mikulovie przed Austrią, gdzie nie ma za dużych możliwości zatankowania gazu a i cena jego na podobno jedynej stacji przed Grazem powoduje rozwiązanie samoistnie sandałów. W Austrii oczywiście kilka postojów na potwierdzenie sprawności auta do dalszej podróży po tym jak stwierdziłem, że płyn wspomagania kierownicy szaleje w zbiorniczku i pasek na napinaczu nie może usiedzieć w jednej płaszczyźnie. Oczywiście podejrzenie padło na usterkę pompy wspomagania i dalsza podróż do Wenecji bardziej przypominała pielgrzymkę niż wyjazd na wakacje. Głównie modliłem się o to, żeby chociaż dotrzeć do miejsca docelowego czyli okolic San Vincenzo w Toskanii. Jak ma coś paść to w drodze powrotnej. Gdy dotarliśmy już do Wenecji około godziny 13.00 przypomniałem już sobie większość modlitw z komunii. Dodatkowym obciążeniem był skwar szczególnie w korkach na zwężkach przed samą Wenecją. Wiatrak na tylnym siedzeniu nie dawał rady. Dostawałem wciąż reklamacje, że dmuchać dmucha ale gorącym powietrzem. Na szczęście w korkach można było otworzyć okna i poczuć powiewy lekkiego wiaterku oglądając pracujące na polach zraszacze upraw czegoś tam. I tak oto nadeszła długo oczekiwana chwila, kiedy odezwał się z nawigacji głos "dotarłeś do celu". Nadeszła wielce oczekiwana ulga ale nie na długo...
Pierwszego dnia wyjazd o 22.00 w kierunku Wenecji. Jazda mimo braku klimy znośna, bo w nocy temperatura przyzwoita a nawet deszczyk pokropił. Drogi w miarę luźne więc i podróż przyjemna gdyby nie fotoradar za Czestochową. Pisząc ten tekst jestem w fazie oczekiwania na mam nadzieję, ostatnie zdjęcie z wakacji. Później dotankowanie przed granicą z Czechami i rura przez terytorium "pepiczków". Po drodze jakiś skromny postój na rozprostowanie kości by chwilę dłużej odpocząć i zatankować w Mikulovie przed Austrią, gdzie nie ma za dużych możliwości zatankowania gazu a i cena jego na podobno jedynej stacji przed Grazem powoduje rozwiązanie samoistnie sandałów. W Austrii oczywiście kilka postojów na potwierdzenie sprawności auta do dalszej podróży po tym jak stwierdziłem, że płyn wspomagania kierownicy szaleje w zbiorniczku i pasek na napinaczu nie może usiedzieć w jednej płaszczyźnie. Oczywiście podejrzenie padło na usterkę pompy wspomagania i dalsza podróż do Wenecji bardziej przypominała pielgrzymkę niż wyjazd na wakacje. Głównie modliłem się o to, żeby chociaż dotrzeć do miejsca docelowego czyli okolic San Vincenzo w Toskanii. Jak ma coś paść to w drodze powrotnej. Gdy dotarliśmy już do Wenecji około godziny 13.00 przypomniałem już sobie większość modlitw z komunii. Dodatkowym obciążeniem był skwar szczególnie w korkach na zwężkach przed samą Wenecją. Wiatrak na tylnym siedzeniu nie dawał rady. Dostawałem wciąż reklamacje, że dmuchać dmucha ale gorącym powietrzem. Na szczęście w korkach można było otworzyć okna i poczuć powiewy lekkiego wiaterku oglądając pracujące na polach zraszacze upraw czegoś tam. I tak oto nadeszła długo oczekiwana chwila, kiedy odezwał się z nawigacji głos "dotarłeś do celu". Nadeszła wielce oczekiwana ulga ale nie na długo...
Sorento to nie samochód, to sposób na nudę
- Marek
- ASSISTANCE
- Posty: 11399
- Rejestracja: sobota, 19 października 2013, 11:04
- Skąd jesteś: Warszawa-Rakowiec
- Wersja Kia Sorento: Kia Sorento I
- Silnik: 2.5 CRDi (140KM)
- Skrzynia: A/T-TIPTRONIC
- Napęd: 4 WD AUTO
- Rok: 2005
- Kolor: czarny
- Przebieg (km.): 268000
- Has thanked: 256 times
- Been thanked: 354 times
- Kontaktowanie:
Re: Toskania 2019
Dalszy ciąg będzie ? Fajnie się czyta .
Ostatnio zmieniony wtorek, 9 lipca 2019, 08:55 przez Marek, łącznie zmieniany 1 raz.
- Andrzej
- Off-Road
- Posty: 5062
- Rejestracja: poniedziałek, 15 marca 2010, 07:47
- Skąd jesteś: Warszawa
- Wersja Kia Sorento: Kia Sorento I
- Silnik: 2.5 CRDi (140KM)
- Skrzynia: A/T-TIPTRONIC
- Napęd: 4 WD AUTO
- Rok: 2005
- Kolor: niebieski
- Przebieg (km.): 320000
- Inny Samochód: C4 Picasso
- Twoje poprzednie Sorento: 2003r. 2.5 CRDi złoty, manual
2005r. 2.5 CRDi niebieski automat - Has thanked: 77 times
- Been thanked: 217 times
- Kontaktowanie:
Re: Toskania 2019
Widzisz ? Gdybyś miał diesla to nie zapłaciłbyś mandatu
Poza tym mam zapasową sprężarkę klimy, pompę wspomagania, pasek i napinacze mogę jechać do Wenecji
Poza tym mam zapasową sprężarkę klimy, pompę wspomagania, pasek i napinacze mogę jechać do Wenecji
-
- coś umiem
- Posty: 749
- Rejestracja: sobota, 9 marca 2019, 13:54
- Silnik: 3.3 V6 (248)LPG
- Skrzynia: Automatyczna
- Napęd: 4 WD AUTO
- Rok: 2008
- Kolor: Złoty/beżowy
- Przebieg (km.): 200000
- Has thanked: 68 times
- Been thanked: 18 times
- Kontaktowanie:
Re: Toskania 2019
Dalszy ciąg nastąpi w wolnej dłuższej chwili Jeśli chodzi o mandat to szacuję, że mogłem przekroczyć max 20 km/h. Także tyle to i diesel poleci he he. Andrzej, jak już jesteś przygotowany na wyjazd to dam Ci namiary na kwaterę w Wenecji, o której w kolejnej części
Sorento to nie samochód, to sposób na nudę
-
- coś umiem
- Posty: 749
- Rejestracja: sobota, 9 marca 2019, 13:54
- Silnik: 3.3 V6 (248)LPG
- Skrzynia: Automatyczna
- Napęd: 4 WD AUTO
- Rok: 2008
- Kolor: Złoty/beżowy
- Przebieg (km.): 200000
- Has thanked: 68 times
- Been thanked: 18 times
- Kontaktowanie:
Re: Toskania 2019
Relacja z wyjazdu. Cz. 2.
Zmęczeni podróżą w końcu dotarliśmy do tymczasowego miejsca zakwaterowania. Ja mimo zmęczenia byłem zadowolony, że mam nadal wspomaganie kierownicy i pasek wielorowkowy w jednym kawałku. Po zaparkowaniu przy zarezerwowanym za pośrednictwem bookingu obiekcie wykonałem telefon do jego właściciela i zameldowałem z nadzieją na szybkie zakwaterowanie, że dotarliśmy. Miałem wiele wątpliwości co do tego, ponieważ dwa dni przed przyjazdem otrzymałem maila od tegoż pana z informacją, że nie może on zweryfikować mojej karty kredytowej i rezerwację anuluje. Po telefonie do niego stwierdził, że to pomyłka i czeka na nas. W drodze do Wenecji na wysokości Grazu z kolei dzwonił, że jednak rezerwacja została faktycznie anulowana ale ma dla nas inny apartament droższy o 20 euro. Szkoda 2 dych ale trudno. Zgodziłem się, bo perspektywa szukania kwatery po kilkunastogodzinnej podróży średnio mi odpowiadała. Po telefonicznym poinformowaniu pana, który miałem wyobrażenie, że jest rdzennym włochem o naszej obecności, z domu wyszedł rdzenny blisko lub dalekowschodni przedstawiciel, przywitał się, poprosił o dowód osobisty, skasował 80 plus 10 euro opłaty i oznajmił, że nasz apartament nie mieści się tutaj ale 2 minuty pieszo w kierunku centrum. Poza tym poinformował, że auto mogę zostawić tutaj za darmo lub tam za 10 euro. Nie chcąc marnować energii na zbędną dyskusję przed podjęciem decyzji o ewentualnym zaoszczędzeniu 10 euro pojechaliśmy z w/w obywatelem do miejsca zakwaterowania. Po 10 minutach jazdy samochodem i dotarciu do celu wysiedliśmy z pojazdu aby doznać zaszczytu poznania 3 rodaków wspomnianego wcześniej pana pakistana i obejrzeć pokój. Przyznam szczerze, że nie jestem rasistą i miałem wielokrotnie kontakt z obywatelami różnych nacji łącznie z mieszkańcami krajów afrykańskich ale w tym przypadku nie miałem zaufania do tego towarzystwa. Dodatkowego pieprzyka dołożył incydent, gdy to wchodziliśmy po schodach a z piętra wyżej dobiegały dźwięki zdenerwowanych męskich głosów krzyczących coś tam w języku arabskim oraz trzask łamanych desek. W tym momencie już byłem pewien, że trafiliśmy pewnie na jakąś arabska melinę i w najlepszym przypadku rano się obudzę bez jednej nerki. Koniec końców okazało się, że hałaśliwi panowie próbowali zepsute łóżko wynieść z pokoju ale nie mogli się w drzwi zmieścić. Pokój, który na nas czekał był czysty i przestronny. Klima działała jak należy. Auto więc zostało zaparkowane na zapleczu restauracji za opłatę w wysokości już nie 10 tylko 15 euro i po wniesieniu bagaży moje 3 towarzyski podróży po mniej więcej 15 minutach już spały. Gorzej ze mną. Mimo, że po nieprzespanej nocy i długiej drodze chyba adrenalina nie pozwoliła mi na zrelaksowanie się. Znając swój organizm i jego reakcję na wypicie alkoholu w ciągu dnia uraczyłem się nie koniecznie zimnym czy nawet chłodnym rodzimym piwem aby móc szybko zasnąć i odpocząć przed wieczornym zwiedzaniem Wenecji. Niestety dawka okazała się zbyt mała. Kolejna też nie wiele pomogła. Po trzeciej stwierdziłem, że to się w tym przypadku nie uda i obudziłem rodzinę aby wyruszyć na podbój Wenecji w części morskiej. I tak też się stało. Autobusem miejskim pojechaliśmy na miejsce i zaczęło się szwędanie po wąskich uliczkach miasteczka. Po około 2 godzinach zachwycania się urokami tego miejsca niestety piwo zaczęło działać i zacząłem rozpoznawać u siebie objawy zmęczenia materiału. Na szczęście energii wystarczyło na powrót do kwatery i wtedy baterie się już rozładowały zupełnie. Po przebudzeniu rano o 6.30 pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem, czy mam obie nerki. Były obie.
Zmęczeni podróżą w końcu dotarliśmy do tymczasowego miejsca zakwaterowania. Ja mimo zmęczenia byłem zadowolony, że mam nadal wspomaganie kierownicy i pasek wielorowkowy w jednym kawałku. Po zaparkowaniu przy zarezerwowanym za pośrednictwem bookingu obiekcie wykonałem telefon do jego właściciela i zameldowałem z nadzieją na szybkie zakwaterowanie, że dotarliśmy. Miałem wiele wątpliwości co do tego, ponieważ dwa dni przed przyjazdem otrzymałem maila od tegoż pana z informacją, że nie może on zweryfikować mojej karty kredytowej i rezerwację anuluje. Po telefonie do niego stwierdził, że to pomyłka i czeka na nas. W drodze do Wenecji na wysokości Grazu z kolei dzwonił, że jednak rezerwacja została faktycznie anulowana ale ma dla nas inny apartament droższy o 20 euro. Szkoda 2 dych ale trudno. Zgodziłem się, bo perspektywa szukania kwatery po kilkunastogodzinnej podróży średnio mi odpowiadała. Po telefonicznym poinformowaniu pana, który miałem wyobrażenie, że jest rdzennym włochem o naszej obecności, z domu wyszedł rdzenny blisko lub dalekowschodni przedstawiciel, przywitał się, poprosił o dowód osobisty, skasował 80 plus 10 euro opłaty i oznajmił, że nasz apartament nie mieści się tutaj ale 2 minuty pieszo w kierunku centrum. Poza tym poinformował, że auto mogę zostawić tutaj za darmo lub tam za 10 euro. Nie chcąc marnować energii na zbędną dyskusję przed podjęciem decyzji o ewentualnym zaoszczędzeniu 10 euro pojechaliśmy z w/w obywatelem do miejsca zakwaterowania. Po 10 minutach jazdy samochodem i dotarciu do celu wysiedliśmy z pojazdu aby doznać zaszczytu poznania 3 rodaków wspomnianego wcześniej pana pakistana i obejrzeć pokój. Przyznam szczerze, że nie jestem rasistą i miałem wielokrotnie kontakt z obywatelami różnych nacji łącznie z mieszkańcami krajów afrykańskich ale w tym przypadku nie miałem zaufania do tego towarzystwa. Dodatkowego pieprzyka dołożył incydent, gdy to wchodziliśmy po schodach a z piętra wyżej dobiegały dźwięki zdenerwowanych męskich głosów krzyczących coś tam w języku arabskim oraz trzask łamanych desek. W tym momencie już byłem pewien, że trafiliśmy pewnie na jakąś arabska melinę i w najlepszym przypadku rano się obudzę bez jednej nerki. Koniec końców okazało się, że hałaśliwi panowie próbowali zepsute łóżko wynieść z pokoju ale nie mogli się w drzwi zmieścić. Pokój, który na nas czekał był czysty i przestronny. Klima działała jak należy. Auto więc zostało zaparkowane na zapleczu restauracji za opłatę w wysokości już nie 10 tylko 15 euro i po wniesieniu bagaży moje 3 towarzyski podróży po mniej więcej 15 minutach już spały. Gorzej ze mną. Mimo, że po nieprzespanej nocy i długiej drodze chyba adrenalina nie pozwoliła mi na zrelaksowanie się. Znając swój organizm i jego reakcję na wypicie alkoholu w ciągu dnia uraczyłem się nie koniecznie zimnym czy nawet chłodnym rodzimym piwem aby móc szybko zasnąć i odpocząć przed wieczornym zwiedzaniem Wenecji. Niestety dawka okazała się zbyt mała. Kolejna też nie wiele pomogła. Po trzeciej stwierdziłem, że to się w tym przypadku nie uda i obudziłem rodzinę aby wyruszyć na podbój Wenecji w części morskiej. I tak też się stało. Autobusem miejskim pojechaliśmy na miejsce i zaczęło się szwędanie po wąskich uliczkach miasteczka. Po około 2 godzinach zachwycania się urokami tego miejsca niestety piwo zaczęło działać i zacząłem rozpoznawać u siebie objawy zmęczenia materiału. Na szczęście energii wystarczyło na powrót do kwatery i wtedy baterie się już rozładowały zupełnie. Po przebudzeniu rano o 6.30 pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem, czy mam obie nerki. Były obie.
Sorento to nie samochód, to sposób na nudę
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości